Strategiczny wywiad gospodarczy organizowany na szczeblu korporacji lub przedsiębiorstwa, dostarczający informacji o charakterze strategicznym mających wpływ na dalekosiężne plany tych organizacji, uwzględniać musi nie tylko sytuację na rynku, notowania giełdowe czy działania konkurencji. Ważnym elementem jego działalności jest również śledzenie zmian zachodzących w światowej gospodarce i finansach, które w bliższej lub dalszej perspektywie mogą wpłynąć na pozycję rynkową tych organizacji. W tej publikacji postanowiliśmy przyjrzeć się dokładniej sytuacji w światowych finansach, a konkretnie pozycji głównej światowej waluty rezerwowej, jaką jest amerykański dolar, wyrażając nadzieję, że skupi ona uwagę zainteresowanych na zachodzących w tej materii istotnych zmianach.
W dniach 1–22 lipca 1944 r. podczas konferencji walutowo-finansowej ONZ w Bretton Woods w Stanach Zjednoczonych stworzony został międzynarodowy system walutowy nazwany systemem z Bretton Woods. Był to pierwszy w historii międzynarodowy system walutowy wprowadzony w drodze formalnego porozumienia. Powołano wówczas Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) oraz Międzynarodowy Bank Odbudowy i Rozwoju. Celem systemu z Bretton Woods było doprowadzenie do stabilizacji kursów i powszechnej wymienialności walut krajów członkowskich MFW na złoto. W ramach systemu funkcjonowały dwie strefy walutowe: funta szterlinga i franka francuskiego, do których należały kraje ekonomiczne powiązane z Wielką Brytanią i Francją. Główne założenia systemu znalazły się w statucie MFW i obejmowały: wyznaczenie parytetów krajowych walut w złocie lub dolarach USA; wymienialność amerykańskiego dolara na złoto na szczeblu banków centralnych po urzędowym kursie 35 dolarów USA za uncję; możliwość zmiany parytetu (w uzgodnieniu z MFW), ale tylko w wypadku zachwiania bilansu płatniczego danego kraju; konieczność oparcia transakcji walutowych między krajami MFW na parytecie walutowym (wahania kursów mogły wynosić ± 1 procent). 15 sierpnia 1971 r. prezydent USA Richard Nixon zakończył erę parytetu dolara w złocie, ogłaszając, że państwa (zwłaszcza Francja) domagające się wymiany dolarów z nadwyżek handlowych na złoto po 35 dolarów za uncję nie mogą już na to liczyć. Było to faktyczne ogłoszenie niewypłacalności Stanów Zjednoczonych Ameryki i zakończenie epoki układu z Bretton Woods, w której dolar był trwale powiązany ze złotem, a waluty innych krajów były wymieniane na dolara po sztywnych kursach. To także koniec epoki stałych kursów walut, cen surowców i wymiany handlowej, których stabilność uważano za niezbędny warunek rozwoju gospodarczego.
Tym, którzy zgromadzili w dolarze rezerwy, Biały Dom złożył propozycję nie do odrzucenia – wprowadzenia 10-procentowych ceł chroniących amerykański rynek oraz osłabienia ich walut wobec dolara. W grudniu 1971 r. grupa G-10, do której należą najbardziej uprzemysłowione państwa świata, zgodziła się na takie właśnie warunki. Ten Smithsonian Agreement został przez Richarda Nixona określony, jako „największe porozumienie monetarne w historii świata”.
Po 15 sierpnia 1971 r. nastąpiła nowa era, w której Ameryka cieszyła się wobec reszty świata nadmiernym czy wręcz „bezwstydnym” przywilejem (fr. exorbitant privilège). Dolar stał się pieniądzem fiducjarnym[1] (ang. fiat currency), którego wartość była oparta na zaufaniu do emitenta, a nie na jego pokryciu w wartościach materialnych, takich jak złoto. W tym okresie mamy do czynienia z narodzinami systemu petrodolarów, dzięki odzyskaniu przez kraje Bliskiego Wschodu władzy nad złożami, zarządzanymi wcześniej przez zachodnie koncerny naftowe, które w efekcie decydowały o cenie ropy, jedynie informując o niej kraje, w których eksploatowały swoje złoża. Strategia gwarantująca dolarowi światową pozycję poprzez związanie jego wartości z ropą naftową była wyborem prawidłowym – złoto to tylko wartościowy kruszec, podczas gdy ropa to surowiec niezbędny dla światowej gospodarki.
Z jednej strony system petrodolara daje ogromne korzyści, z drugiej natomiast tworzy zależność od pożyczkodawcy, która dzisiaj jest równoważona przez potęgę polityczną i militarną USA. Znaczącą rolę odgrywa także przewaga ekonomiczna, gdyż w warunkach globalnego rynku największy gracz może skutecznie używać sankcji gospodarczych do osiągania swoich celów politycznych. Dolar jest dla USA idealnym narzędziem, gdyż wykluczenie z jego obiegu rodzi utrudnienia i koszty dla sankcjonowanych państw, takich jak chociażby Iran. Wojny gospodarcze coraz częściej wywoływane przez Waszyngton czy inwazje militarne realizowane są głównie w rejonie Bliskiego Wschodu, będącego obszarem najbogatszym w ropę.
Dolar nie jest globalną potęgą dzięki ropie naftowej. Jest nią, ponieważ Stany Zjednoczone to światowy hegemon – tak polityczny, gospodarczy, jak i militarny. Mechanizm petrodolara po epoce Bretton Woods umożliwił jedynie umocnienie globalnej dominacji Waszyngtonu, opartej już nie na złocie, ale na światowej gospodarce. Dzisiaj głównym filarem dolara, najpotężniejszej i jednocześnie najbardziej zagrożonej waluty świata nie jest już petrodolar, lecz raczej „sino-dolar”, czyli konsumpcja pod pożyczki największego producenta światowego, jakim są Chiny, oraz bardzo wydajnych gospodarek azjatyckich.
Petrodolar dał początek zjawisku, które jest w dzisiejszych czasach podstawowym wyzwaniem dla świata, określanym fachowo, jako „globalna nierównowaga w bilansie płatniczym” (ang. global current account imbalances)[2]. Z powodu życia ponad stan – nadmiernej konsumpcji, spadku oszczędności i ciągłego zadłużania się Ameryki – cały świat siedzi na tykającej bombie walutowej, która z pewnością kiedyś wybuchnie. Nie wiadomo tylko, kiedy. Dotychczasowe remedium – emisja dolarów poddanych światowemu recyklingowi – dawno przestało być bezpieczne.
Faktyczne powody, dla których dolary są tak bardzo pożądane na światowych rynkach, wcale nie są związane z poziomem amerykańskiej gospodarki i jej osiągnięciami, ale z:
a) nadmiernym wykorzystywaniem statusu dolara w operacjach wymiany walutowej, w handlu najważniejszymi towarami, takimi jak ropa i zboże. Przykładowo przy wymianie przysłowiowego tugrika[3] na euro operacja wymiany prowadzona jest w następujący sposób: najpierw tugriki zamieniane są na dolary, a następnie dolary na euro;
b) wykorzystywaniem pozycji USA jako największej potęgi politycznej i militarnej. Kraje, które nie chcą sprzedawać swojej ropy lub innych towarów eksportowych za dolary, podlegają restrykcjom, sankcjom, a nawet interwencji zbrojnej pod pretekstem nagle odkrytych naruszeń praw człowieka, posiadania zabronionych rodzajów broni itp.[4].
Coraz głośniejsze są obawy, czy system gospodarki światowej wytrzyma taki zalew dolarów. Ostatnie doniesienia prasowe sygnalizują, że bunt przeciwko dolarowi stał się faktem i zaczyna nabierać rozpędu. Co dziwniejsze, rozwija się w świecie anglosaskim pod przewodnictwem największego sojusznika politycznego USA – Wielkiej Brytanii.
Bunt ten ma charakter gospodarczy i monetarny, który jest o wiele ważniejszy niż jakiekolwiek polityczne zbliżenie ze Stanami Zjednoczonymi, na które premier Boris Johnson może liczyć po twardym Brexicie. Podczas gdy sam Johnson robi wszystko, co w jego mocy, aby zbliżyć się do Donalda Trumpa na poziomie politycznym, to na polu finansowym sytuacja przedstawia się zgoła inaczej: prezes Banku Anglii Mark Carney ogłosił potrzebę rewizji globalnego systemu walutowego. Stwierdził, że istniejący system oparty na dolarze amerykańskim należy pilnie zastąpić nowym „cyfrowym aktywem” lub „cyfrową walutą”.
Demarche Marka Carney’a pikanterii dodaje fakt, iż zostało ono wygłoszone w Stanach Zjednoczonych na dorocznym sympozjum liderów finansowych państw zachodnich w Jackson Hole (Kansas), które odbywa się pod patronatem amerykańskiej Rezerwy Federalnej, tzn. banku centralnego Stanów Zjednoczonych. Trzeba mieć bardzo dobre powody, by, odwiedzając bankierów i finansistów, których życie, zamożność i status społeczny zależą od statusu amerykańskiego dolara, powiedzieć im jasno, że dotychczasowy uprzywilejowany status ich waluty powinien zostać natychmiast obniżony.
Eksperci finansowi zauważają jeszcze jeden ważny szczegół w wystąpieniu Carney’a – to, co proponuje główny bankier w Wielkiej Brytanii, bardzo przypomina projekt Libra, czyli projekt stworzenia cyfrowej waluty, którą jeszcze w tym roku planowało uruchomić konsorcjum składające się z wiodących (głównie amerykańskich) firm finansowych i technologicznych. Projekt ten zdążył już wywołać gniew i krytykę ze strony Donalda Trumpa. Prezydent USA słusznie uznał, że waluta cyfrowa Libra, którą konsorcjum składające się z Facebooka, Mastercard, Paypal, Stripe, Visa, Ebay, Lyft, Uber, Vodafone i innych dużych firm próbuje uruchomić, stanowi bezpośrednie i poważne zagrożenie dla suwerenności monetarnej USA i statusu dolara. Logiczne jest w związku z tym założenie, że propozycja o podobnym charakterze przedstawiona przez Marka Carney’a wywoła równie negatywną i agresywną reakcję wśród administracji Trumpa.
W rzeczywistości propozycja londyńskiego głównego bankiera tym różni się od projektu Libra, że cyfrowa waluta stworzona zostałaby nie w oparciu o prywatne firmy finansowe i technologiczne, a o banki centralne różnych krajów. Jeżeli przełożyć to z dyplomatycznego angielskiego na potoczny polski, to: FED[5] jest proszona o zdjęcie „swojej korony” i przekształcenia się w „równorzędnego członka” zbiorowej organizacji banków centralnych, które będą emitowały globalną „cyfrową walutę”.
Nietrudno przewidzieć, jaka będzie reakcja amerykańskiej administracji na propozycje Carneya, i to niezależnie od nazwiska i przynależności partyjnej konkretnego prezydenta USA. Propozycja ta usuwa grunt spod dolara, a jej wdrożenie nieuchronnie prowadzi do poważnych problemów dla budżetu USA i ich całego systemu finansowego. To z kolei może znacząco ograniczyć możliwość użycia ostatecznego argumentu USA w obronie swojej waluty, tj. „wykorzystania lotniskowców US Navy” (czytaj: użycie siły militarnej).
Z doniesień Reutera wynika, iż stanowisko szefa Banku Anglii zabrzmiało jak oskarżenie w stosunku do amerykańskiej waluty i opartego na niej systemu finansowego. Jak stwierdził Mark Carney: „dolar nie zasługuje już na status światowej waluty rezerwowej, dlatego światowe banki centralne muszą się zjednoczyć i znaleźć dla niego zamiennik”. Carney przypomniał, że od 2008 r. udział krajów rozwijających się w światowej gospodarce wzrósł z 45 do 60 procent. Jednak nie niosło to za sobą proporcjonalnego wzrostu popularności walut tych krajów. Co najmniej połowa wszystkich płatności międzynarodowych jest nadal realizowana w dolarach. Wartość amerykańskiej waluty w handlu światowym zdaniem szefa brytyjskiego regulatora jest „nieodpowiednio wysoka”, co destabilizuje globalną gospodarkę.
Mark Carney jest przekonany, że dominacja dolara w handlu międzynarodowym i globalnym systemie finansowym stwarza problemy w kontrolowaniu inflacji i zapewnieniu stabilności finansowej. Ryzyko utraty płynności rośnie ze względu na bardzo niskie stopy procentowe i słaby wzrost gospodarczy. Aby ustabilizować globalne finanse, rezerwową nie powinna być narodowa waluta żadnego kraju, ale „globalna cyfrowa alternatywa” – wirtualna waluta oparta na koszyku towarów i utworzona z sieci walut cyfrowych banków centralnych. Ułatwi to handel transgraniczny i płatności międzynarodowe, osłabiając zależność gospodarki światowej od dolara. Carney podkreślił również, że uzależnienie od dolara jest zbyt ryzykowne z powodu wojen handlowych rozpoczętych przez Trumpa. Zakłócenia w łańcuchach dostaw w sektorach motoryzacyjnym, stalowym i technologicznym dotyczą także krajów, które nie są bezpośrednio zaangażowane w wojny handlowe.
Dokładnie rok temu ekonomiści Banku Światowego stwierdzili, że proces depolaryzacji na świecie został rozpoczęty i nie można go już zatrzymać. Według szacunków Europejskiego Banku Centralnego pozycja dolara została w ubiegłym roku podważona bardziej niż kiedykolwiek: jego udział w światowych rezerwach walutowych spadł do 61,7 procent. Tymczasem udział euro wzrósł do 20,7 procent. Od czasu światowego kryzysu finansowego w 2008 r. światowe banki centralne obniżyły amerykańską walutę w strukturze rezerw finansowych o siedem punktów procentowych. W 2018 r. kraje rozwijające się były szczególnie aktywne w wyprzedaży dolarów amerykańskich i obligacji rządowych. Niektóre z tych krajów czyniły tak dla stabilizacji własnej waluty, inne z powodu konfliktów z Waszyngtonem. Ten trend na rynkach wschodzących w dalszym ciągu się utrzymuje.
Jednak jak się okazuje, od aktywów dolarowych odchodzą również kraje rozwinięte. Dla przykładu tylko w kwietniu 2019 r. Wielka Brytania pozbyła się jednorazowo obligacji rządowych USA za 16,3 miliarda dolarów. Eksperci oceniają ideę wspólnej waluty cyfrowej przedstawioną przez szefa banku Anglii bardzo ostrożnie. Aby idea ta mogła się zmaterializować, konieczne jest, aby wszystkie kraje doszły w tej sprawie do konsensusu, co jest bardzo trudne ze względu na to, iż przyjęcie propozycji Carney’a oznaczałoby ograniczenie suwerenności banków centralnych.
Jednak czy to w wyniku sytuacji politycznej, czy w związku z napięciami ekonomicznymi, w których USA wykorzystują pozycję dolara, powstają inne inicjatywy przyczyniające się do stopniowego eliminowania tej waluty ze światowych rozliczeń.
Wychodząc z porozumienia nuklearnego z Iranem i wprowadzając sankcje ekonomiczne na kraje utrzymujące kontakty gospodarcze z tym krajem, Stany Zjednoczone postawiły w trudnym położeniu nie tylko Rosję i Chiny, ale także swoich europejskich sojuszników. Stąd pod koniec czerwca 2019 r. Wielka Brytania, Francja i Niemcy ogłosiły uruchomienie mechanizmu transakcji finansowych INSTEX (Instrument wspierania wymiany handlowej, „Narzędzie wspierania wymiany handlowej”), który pozwala obejść amerykańskie ograniczenia dotyczące zakupu irańskiej ropy. Dostawy nie są opłacane w dolarach, ale w euro. Od 28 czerwca mechanizm jest dostępny dla wszystkich krajów UE, ale wkrótce skorzystać z niego będą mogły także firmy z innych państw.
INSTEX to pośredni system płatności, który zapewnia wymianę towarów bez przekazywania pieniędzy między firmami z Iranu i UE. W rzeczywistości Teheran będzie nadal dostarczał ropę i inne towary do Europy, jednak INSTEX prześle pieniądze za nie, nie irańskim bankom, ale europejskim firmom eksportującym produkty do Republiki Islamskiej. Na razie mowa jest o lekach, sprzęcie medycznym i produktach rolnych. Z czasem zakres produktów dostarczanych w ten sposób Iranowi zostanie rozszerzony.
INSTEX przygotowywany był do uruchomienia od zeszłego roku. Obserwatorzy natychmiast zauważyli, że jest to pierwsze poważne zagrożenie dla dolara od czasu konferencji w Bretton Woods, kiedy to amerykańska waluta zyskała dominującą pozycję w światowej gospodarce. Eksperci są pewni: INSTEX uderzy w pragnienie kontrolowania przez USA światowego porządku gospodarczego, ponieważ nie tylko Europa, ale praktycznie każdy kraj, który nie chce przestrzegać systemu sankcji Białego Domu, będzie w stanie obejść się bez dolara. Nic dziwnego, że Waszyngton próbuje zmusić Europejczyków do porzucenia tego projektu, grożąc sankcjami wszystkim uczestnikom. Według Bloomberga powołującego się na list zastępcy sekretarza skarbu USA Segala Mandelkera „urzędnicy zaangażowani w INSTEX” mają zostać wykluczeni z amerykańskiego systemu finansowego.
Podczas gdy Europa dopiero testuje, jak zastąpić dolara i ominąć amerykańskie ograniczenia, Rosja zredukowała swoje inwestycje w amerykańskie papiery dłużne do symbolicznego minimum (do ok. 13 mld USD, z poziomu 176 mld USD w 2010 r.). Ustawowo zabroniono rozliczeń dolarowych pomiędzy rosyjskimi podmiotami gospodarczymi w kraju. W rekordowym tempie Rosja obniża również płatności w dolarach. W ciągu pięciu lat sankcji Moskwa zmniejszyła liczbę międzynarodowych rozliczeń w dolarach o prawie 13 procent, zwiększając udział euro i rubli odpowiednio o 26 i 14 procent. Pięć lat temu w ponad 80 procentach rozliczeń rosyjskich kontraktów zagranicznych wykorzystywana była amerykańska waluta. Teraz stanowi ona zaledwie 56 procent.
Najbardziej aktywna dedolaryzacja występuje w handlu między Rosją a Chinami. Moskwa i Pekin zdecydowały się na rozliczenia za wymianę towarową w walutach krajowych w grudniu 2014 r. Od tego czasu weszły w życie rosyjsko-chińskie umowy o bezpośrednim handlu w rublach i juanach, bez udziału banków amerykańskich, brytyjskich i unijnych. Dotychczasowy postęp był jednak niewielki. Co prawda w ubiegłym roku udział euro we wzajemnych płatnościach podwoił się, ale udział dolara spadł zaledwie o mniej niż dwa procent. Ruble stanowią w rozliczeniach międzynarodowych Rosji nie więcej niż 15 procent, ale w nadchodzących latach liczba ta wzrośnie pięciokrotnie. Jednym z powodów przyspieszonej dedolaryzacji są amerykańskie groźby odłączenia Rosji od SWIFT[6], międzynarodowego międzybankowego systemu transferu danych finansowych.
Ponieważ około 42 procent transakcji SWIFT odbywa się w dolarach, jest to potężna broń Waszyngtonu. Odłączenie od systemu zagraża rosyjskiej gospodarce poważnymi problemami – od ucieczki kapitału, do deprecjacji rubla i rosnących stóp procentowych. Financial Times zauważa, że agresywność Waszyngtonu zmusza Rosję i Chiny do „przetestowania amerykańskiej wiarygodności”. Nowe mechanizmy płatności stworzone na skutek amerykańskich gróźb nie tylko niezawodnie chronią przed presją sankcji, ale także podają w wątpliwość status dolara jako głównej waluty rezerwowej.
Na skutek tych gróźb Moskwa utworzyła rosyjski odpowiednik SWIFT – System Przekazywania Komunikatów Finansowych (SFPS) (Системa передачи финансовых сообщений – СПФС). Według rosyjskiego Banku Centralnego do 1 czerwca 2019 r. 398 przedsiębiorstw i banków tego kraju, a także białoruski Belgazprombank zostały podłączone do SPFS.
W Chinach z kolei odpowiednikiem SWIFT jest system CIPS (ang. China International Payments System), do którego pod koniec marca 2019 r. dołączyło kilka rosyjskich banków. Na początku czerwca pierwszy wicepremier, minister finansów Rosji Anton Siluanov i prezes Chińskiego Banku Ludowego I Gan podpisali umowę o utworzeniu nowego systemu płatności, który stanie się swego rodzaju „śluzą między rosyjskim i chińskim odpowiednikiem SWIFT”.
Zakłada się, że system rozliczeń w walutach narodowych zadziała do końca 2019 roku i obejmie przede wszystkim największe rosyjskie koncerny naftowe i gazowe, a także producentów rolnych. Wiele rosyjskich banków połączyło się już z chińskim odpowiednikiem SWIFT w celu ułatwienia wzajemnych rozliczeń między Federacją Rosyjską a Chinami – powiedział Vladimir Shapovalov, szef departamentu stosunków z zagranicznymi organami regulacyjnymi Departamentu Współpracy Międzynarodowej Centralnego Banku Federacji Rosyjskiej. Rosjanie z kolei liczą na to, że liczne chińskie banki zostaną podłączone do rosyjskiego SWFP, co ułatwi utrzymanie handlu między Rosją a Chinami.
Oczywiście żaden poważny finansista nie zakłada, że świat nagle odwróci się od dolara. Moskwa i Pekin spieszą się jednak ze względu na groźbę kolejnych sankcji ekonomicznych, które może wprowadzić Waszyngton. W stosunkach amerykańsko-chińskich nabiera tempa wojna handlowa. Jednocześnie Stany Zjednoczone prowadzą niewypowiedzianą wojnę ekonomiczną z Rosją. Tylko w ubiegłym roku do Kongresu USA wpłynęło dziesięć kolejnych projektów ustaw przewidujących szeroki zakres antyrosyjskich ograniczeń – od zakazu inwestowania w obligacje rządowe, po odłączenie państwowych banków od SWIFT. Jakby tego było mało, Stany Zjednoczone straszą sankcjami swoich najbliższych sojuszników w Europie.
Sankcje – „czarne listy” osób prywatnych, organizacji i przedsiębiorstw efektywnie odcinające je od światowego systemu finansowego – stały się uznanym narzędziem Stanów Zjednoczonych w wojnach finansowych. USA używają sankcji wobec różnych wyzwań dla bezpieczeństwa kraju, takich jak handel narkotykami, cyberataki czy finansowanie terroryzmu. Jednak najszersze zastosowanie znajdują w wywieraniu presji ekonomicznej na przeciwników politycznych, którzy w bliższej lub dalszej perspektywie czasowej mogą stanowić problem lub zagrożenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.
W tym miejscu należałoby zastanowić się, czy aż tak agresywne działania USA, prowadzone jednocześnie wobec tak licznych przeciwników, pozwolą im zwiększyć bezpieczeństwo finansowe i zatrzymać erozję własnej waluty. Warto też przytoczyć słowa byłego już amerykańskiego sekretarza skarbu Jacka Lew, który w wywiadzie udzielonym 8 marca 2016 r. dla amerykańskiej telewizji publicznie stwierdził: „Sankcje ekonomiczne i finansowe są mocną bronią, ale nie mogą być stosowane lekkomyślnie”. Według Lew uderzenie za pomocą sankcji musi być rozważane tak samo starannie, jak uderzenie militarne.
[1] Pieniądz fiducjarny (łac. fides – wiara) – waluta niemająca oparcia w dobrach materialnych (jak np. kruszce), której wartość ma źródło z reguły w dekretowanym prawnie monopolu w wykorzystaniu go na danym obszarze, jako legalny środek płatniczy oraz na popycie generowanym przez instytucje państwowe, głównie przez pobór podatków. Wartość pieniądza fiducjarnego opiera się na zaufaniu do emitenta.
[2] A. Szczęśniak, cykl „Petrodolary", publikacja dla: Nowa Debata, 30.11.2014, s. 1 http://nowadebata.pl/2014/11/30/petrodolary-czyli-jak-ropa-naftowa-dala-poczatek-globalnej-niestabilnosci/
[3] Tugrik – waluta Mongolii.
[4] Wykorzystanie złota jako waluty przetargowej oraz niechęć do dolara były zauważalne wśród afrykańskich i arabskich krajów już od 2000 r., kiedy to Saddam Hussain po raz pierwszy zażądał płatności za ropę w euro, podważając wartość amerykańskiego dolara. Następnym krajem, który zbojkotował dolara, był Iran, który w 2009 r. zażądał płatności za ropę w euro. W 2011 r. przywódca Libii Muammar Al Kaddafi zażądał płatności za libijską ropę nie w euro, lecz w złocie.
[5] System Rezerwy Federalnej, potocznie Rezerwa Federalna (ang. Federal Reserve System, skrótowo Federal Reserve, potocznie FED) – bank centralny Stanów Zjednoczonych.
[6] SWIFT – międzynarodowy międzybankowy system do przesyłania informacji i dokonywania płatności. Podłączonych jest do niego ponad 10,8 tys. największych organizacji w ponad 200 krajach.